tak bardzo go teraz potrzebuje…jakie to cholernie egoistyczne…ale on zawsze byl jak go potrzebowalam…
…to bylo…dawno temu…bylam sama w domu…przez okno, do pokoju wszedl pajak, taki wielkosc zlotowki…wielkosci zlotowki juz razem z nogam…i zawiesil sie pod sufitem…przez 45 minut przymierzalam sie do tego, zeby go zabic…juz nawet odkurzacz przynioslam i chcialam go wciagnac, ale …no tak…to moja mala fobia…Postanowilam zadzwonic po Roberta…bylo juz troche pozno, bo cos kolo 01.00 w nocy, ale wiedzialam, ze on mi nie odmowi…zadzwonilam…przyszedl…wzial pajaka na reke i wyniosl go na balkon…obeszlo sie bez odkurzacza…
…zawsze byl, a teraz go nie ma…