…odwiedzilam dzisiaj mojego przyjaciela….wiem, ze to nie jest mile miejsce na spotkania przyjaciol, ale to on dokonal wyboru…
…siedzialam na lawce i plakalam-nie nauczylam sie jeszcze reagowac inaczej
(podobno czas ma mnie tego nauczyc;-))) )
…a slonce tak ladnie swiecilo-nawet sie opalilam troche…i pogadalam sobie z plyta nagrobka…no i z Asia-bo pojechalysmy razem…jak milo bylo wspominac…szkoda tylko, ze przez lzy…
dlaczego zawsze jak tam jestem, sciska mi zoladek?…dlaczego czuje cos dziwnego, kiedy patrze na jego imie i nazwisko na tej cholernej, czarnej, marmurowej plycie?…czasami wiem co czuje-zlosc…na niego, na siebie, na caly swiat…na…wlasnie…na kogo jeszcze?…i strach…strach przed…
(…polozylam glowe na tej plycie….dotykalam ja, jakbym nie wierzyla, ze to prawda…ja nadal nie wierze…)
skad ja to znam tez nie moge uwierzy wniektore rzeczy i mi wszyscy gadaja ze z „czasem” uwieza aha jasne juz to widze.
…ksiazka o ktora pytalas: „Opowiesc dla przyjaciela”..Halina Poswiatowska….a ksiazka jest piekna…
no z fragmentu tak wynika ze jest piekna jak tylko bede miala ttroche zcasu to sobie wyporzyczae i przecyztam na razie mam dozo do cyztania na filozofii wiec nie bardzo mam czas niestety zbye czytac cokolwiek co innego a mam ejscze w polowie nei rpzeczytany swiat zofii ktory porzyzczylam od koloegi i najpierw bede musiala to skonczyc wie cpenwie dopeiro w wakacjie sobie przeczyatm ta o ktorej piszesz
Oj jaka ty jestes kochana teo, niewiem czy to norma ale smutno mi sie zrobilo…
Znam ta droge, znam te uczucie zblizajac sie tego miejsca…nielubie, nienawidze ale jednak wybieram sie w te miejsce