…patrzyłam na kalendarz i zastanawiałam się, dlaczego data 12 luty jest dla mnie taka ważna…dzisiaj mija 7 lat od śmierci przyjaciela…
…7 lat…to tak niewiele, ale dla mnie całą wieczność oznacza…pewnie dlatego, że życie swoje dzielę na dwie części… tę do 12 lutego 2000 roku i tę drugą…wszystko co wydarzyło się później…
…a może to jest tak, że jak się ma przyjaciela po tamtej stronie, to on załatwia nam wszystko tak, żeby było nam lżej na tej ziemi…i dlatego spotyka mnie takie szczęście ostatnio…
…7 długich lat…coraz rzadziej o nim myślę…ale wciąż zbyt często jak na 7 długich lat…żałoba nadal trwa i pewnie będzie trwała wiecznie…
…bardzo za nim tęsknię…tak dobrze pamiętam jego twarz…zapach…oczy, pod koniec nieco przygasłe…to wszystko nadal takie żywe w moich wspomnieniach…
123
a ja nie mam odwagi komentowac, ciesze sie ze jest ok
Uczysz jeszcze ‚u nas’?
.
:)))
:)))
Aniu gdzie jestes? Co stalo sie z Twoim blogiem? Jest tutaj tyle uczuc, o nich nie mozna zapomniec i o tym jak bardzo mi kiedys pomoglas kiedy bylo mi zle… Ten cytat: „…człowiek, który ciągle doznaje strat, zaczyna myśleć, że tak już bedzie zawsze i jak spotyka go coś miłego, nie może uwierzyć, że to może trwać…” pasuje do mnie i na Twoim przykladzie wierze ze ja jeszcze kiedys tez bede szczesliwa… wierze tak juz cale zycie, jak na razie szczescia nie ma, ale moze kiedys nadejdzie… moze kiedys. Nie odchodz stad, bo jestes moja nadzieja…