…moze nie o umieraniu, ale o zalobie…kazdy przechodzi ja na swoj wlasny, indywidualny sposob…moja zaloba nie ma konca.
Ktos kiedys powiedzial, ze istnieje kilka etapow zaloby…wyroznia sie ich ok.5 – zalezy od podejscia – i kazdy musi przejasc przez wszystkie stopnie cierpienia…szkoda, ze gdy dochodze juz do 4 stopnia, nagle cos sie dzieje…jakas mysl, czyjes spojrzenie i ponownie wracam na 2 stopien…czy to kiedys sie skonczy???